Dzisiaj o świcie dowiedziałem się, że Andrzej Haczkiewicz „Haku” nie żyje – artysta plastyk, fotografik. Członek Związku Polskich Artystów Plastyków- Polska Sztuka Użytkowa oraz wieloletni Prezes Opolskiego Towarzystwa Fotograficznego w Opolu . Poproszono mnie o wspomnienie o Nim.
Poznałem go u kresu Jego życia ,ale jakoś się do siebie zbliżyliśmy ,może dlatego ,że On miał a ja także, dosyć specyficzny charakter i choć powinniśmy w kontaktach ze sobą iskrzyć ,to rzeczywistość była odwrotna i mam nadzieję ,że choć trochę mnie lubił ,co u Niego nie było to takie oczywiste. To był człowiek minionych czasów i choć w fotografii przejście na techniki cyfrowe nie było dla niego wielkim problemem , to czasów gwałtownie się zmieniających ,nie do końca potrafił ogarnąć i z tego powodu , zrezygnował z dalszego prowadzenia Opolskiego Towarzystwa Fotograficznego ,które było jego ‘’dzieckiem’’ . I wtedy właśnie go poznałem ,zapisując się do O.T.F. a po kilku spotkaniach wiedziałem już , że po meandrach fotografii chodzę jak rycerz z zawiązanymi oczami i umiem naprawdę niewiele . Zacząłem odwiedzać Andrzeja , początkowo towarzysko , a potem z nadzieją ,że coś mi w fotografii rozjaśni i nie zawiodłem się . On nie tylko był staroświecki , ale był jednym z niewielu już ludzi ,którzy uprawiali fotografie dawnego typu ,choć sprzętem cyfrowym . Takich osób, które nauczał było dużo we wcześniejszym okresie ,a ja byłem ostatnim , któremu pokazał , że fotografia to praca ze światłem i cieniem ,a sam temat jest mniej istotny . Jego ulubonym działem w fotografii , był portret w świetle „zastanym” ,czyli naturalnym bez lamp , które dzisiaj królują i na takich portretach uczyłem się jak operować światłocieniem. Udało mi się ,że natrafiłem na takiego pasjonata fotografii oraz Mistrza ,chętnego do podzielenia się swoją wiedzą . „Haku”coraz bardziej podupadał na zdrowiu ,więc częściej niż w domu były to wizyty w szpitalach , gdzie Go odwiedzałem. Przynosiłem laptopa i nie chciałem mu pokazać jakie „dobre” zdjęcia robię , tylko żeby mi pokazał jakie błędy kompozycyjne popełniam i On mi to mówił . W ostatnim roku już nie wychodził z domu i pamiętam , jak kiedyś pokazałem mu swoje portrety czarno-białe , doczekałem się bardzo pozytywnej opinii o nich, a wiem doskonale , że Andrzej mówił to od serca, bo nigdy pochlebcą nie był . Może widział w tych fotografiach siebie z dawnych czasów , bo choć nie „kopiuję” jego fotografii , to myślę ,że moje zdjęcia trącą Jego wrażliwością i wizją , na które otworzył mi oczy . „Haku” ,bo tak kazał do siebie mówić , coraz bardziej się oddalał i już nie żył fotografią . Myślę ,że miał dobre życie ,bo robił to, co kochał a realizowana pasja jest ważniejsza od każdych pieniędzy . Żył jak chciał ,był szanowany i często podziwiany , dzielił się tym ,czym mało kto chce się dzielić – swoją poetyczną wizją fotograficznego świata . Andrzej Haczkiewicz „Haku” będzie żył w moich fotografiach i będę miał zawsze przekonanie , że spotkanie z Nim było dla mnie czymś bardzo ważnym .
Mirek Mokrzycki
Opole 25.05.2020r.
„Mistrz i dziewczyna”